poniedziałek, 16 marca 2015

Kaluoka'hina - zaczarowana rafa

To był bardzo intensywny weekend. Dla mnie, ale przede wszystkim dla Dziubdziuba. Jej pierwsze wyjście do kina. Cóż za wrażenia!

W sobotę wybraliśmy się do Olsztyńskiego Planetarium, gdzie w ramach Światowego Dnia Liczby Pi, odbył się seans filmowy dla najmłodszych. Bajka pod dźwięcznym (i ogromnie trudnym do zapamiętania…) tytułem Kaluoka’hina – zaczarowana rafa opowiada o przygodach mieszkańców rafy, która dzięki czarom, jest miejscem zupełnie nietkniętym ludzką cywilizacją. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy wybucha pobliski wulkan –znak, że czary przestają działać. Przed mieszkańcami spokojnej dotąd enklawy staje trudne zadanie – przywrócenie magii Kaluoka’hina, co wiąże się z wyprawą w otchłań oceanu. Wyzwanie to podejmują się dwie odważne rybki, Jake i Mały. Wyruszają w długą, pełną niesamowitych przygód podróż, by ocalić swój dom. Czy im się to udaje? To już trzeba zobaczyć samemu…

Tak w wielkim skrócie można opowiedzieć tę fascynującą historyjkę podwodnej rafy. Na Dziubdziubie tak bajka, jak i sama wizyta w Planetarium wywarła ogromne wrażenie. Podobało jej się niemal wszystko – od wystawionego na korytarzach sprzętu, przez sam seans, aż po… bąbelki na ścianach… Zafascynowana najpierw zwiedziła korytarze, później podała swój bilet pani, która go zeskanowała, aby w końcu zasiąść w ogromnym fotelu i z otwartą buzią obejrzeć „baję” na suficie. Nie przestraszyła się nawet, gdy ogromny rekin uderzył w szybę zbijając ją i na chwilę całkiem zgasło światło. Niestety ten moment był nie do zniesienia dla kilkorga maluchów, które rozpłakały się i razem z rodzicami musiały wyjść już na początku seansu. Czas trwania filmu (35 minut) był idealnie dostosowany do możliwości Dziubdziuba. Nie zdążyła się nudzić… Muszę przyznać, że sama byłam zafascynowana bajką, na równi z Dziubdziubem. Tym bardziej, że ostatni raz byłam w Planetarium będąc jeszcze w szkole podstawowej na sławnych Opowieściach babuni komety. A tematyka podwodna z wiadomych względów jest mi bardzo bliska, więc na rafie czułam się jak „ryba w wodzie”.

Co to?
Bąbelki na ścianach też są fajne...
Rybki!
Być może Dziubdziub niewiele zapamięta z tej swojej pierwszej wizyty w Planetarium, ale myślę, że zabieranie maluchów w takie miejsca, jak to pozwala od początku rozwijać w nich zamiłowanie do sztuki w różnych jej aspektach. W związku z tym, następny wypad w planie to… Teatr Lalek… Nie omieszkam Wam o tym też opowiedzieć.


A jakie jest Wasze zdanie na temat takich wypraw z niespełna dwuletnim dzieckiem? Warto?


Poniżej oficjalny zwiastun filmu, wrzucony na You Tube przez Olsztyńskie Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne. Serdecznie polecam obejrzenie i zwiastuna i filmu...

4 komentarze:

  1. Tak niewiele trzeba aby dziecko było szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) Z resztą nie tylko dziecko... Choć dorośli muszą się na nowo uczyć cieszyć z małych, "oczywistych" rzeczy :) To jest właśnie fajne w macierzyństwie - uczenie się od własnego dziecka radości życia...

      Usuń
  2. Jak ona bosko wygląda na tym fotelu! Moja kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ciociu :) Ja taka malutka, a ten fotel taaaki wielki ;)

      Usuń