piątek, 15 maja 2015

"Gówniany" temat...


Pożegnanie pieluszki i rozpoczęcie korzystania z nocnika lub sedesu jest zawsze wielkim wydarzeniem zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. U nas przygotowania do odpieluchowania ruszyły pełną parą, choć i tak wychodzę z założenia, że każde dziecko w swoim tempie dorasta do tego wydarzenia i nie ma sensu przyspieszać. Każdy nacisk będzie powodował stres, a stres nie jest pomocny w żadnej nauce. Zatem przygotowujemy się… Bardzo intensywnie. Na razie zaczęliśmy od czytania o nocnikach. Zgromadziliśmy całkiem pokaźny zbiorek książeczek o (wybaczcie wyrażenie) gównianym temacie i muszę przyznać, że już pierwsze sukcesy są za nami. Co prawda do całkowitej rezygnacji z pieluchy jeszcze daleko (i niestety jest to najbardziej związane z tym, że brakuje mi konsekwencji w dążeniu do celu, a nie z oporów Dziubdziuba)., ale pierwszych kilka „siku” pojawiło się w ślicznym zielonym nocniczku.

Oto co znalazło się w naszej „sedesowej’ biblioteczce:
Tupcio Chrupcio. Żegnaj, pieluszko! Elizy Piotrowskiej to ciepła opowieść o małej myszce o imieniu Tupcio Chrupcio (pewnie większości rodziców wcale nie muszę go przedstawiać…) i jego młodszej siostrzyczce Mysi, która… robi w pieluchę, a Tupcio bardzo tego nie lubi. Nie dość, że wszyscy zajmują się tylko nią, to jeszcze jej pełna pieluszka często przerywa najlepszą zabawę. Dzielny Tupcio postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i pozbyć się niechcianego smrodku z siostrzanej pieluszki. Efekt jego działań okazał się nad podziw  skuteczny. Opowieść „Żegnaj, pieluszko!” nie tylko uczy po co jest nocnik i kiedy z niego korzystać, ale także pokazuje, że posiadanie rodzeństwa bywa jednak fajne. Pokazuje trudne uczucia zazdrości i złości i sposoby radzenia sobie z nimi oraz uczucia pozytywne, jak radość, czy duma z dobrze wykonanego zadania. 




Kolejną pozycją literatury „gównianej” jest Kajtuś. Na nocniczku. Joceline Sanschagrin. Rezolutny Kajtuś dostaje od mamy nowy nocniczek i dzielnie próbuje wykorzystać go we właściwy sposób. I choć zdarzają się małe „wypadki przy pracy”, szczególnie podczas bardzo absorbującej zabawy (no cóż, każdemu zdarza się zapomnieć…), to w końcu odnosi sukces. Już wie kiedy musi skorzystać z nocniczka i dzięki temu może  zrezygnować z używania pieluszek – zabawa staje się znacznie wygodniejsza. Książeczka w moim odczuciu jest napisana troszkę zbyt sztywnym i „politycznie poprawnym”, językiem, ale Dziubdziub ją bardzo lubi.




I na koniec książeczka, która okazała się najbardziej skutecznym nauczycielem, bo dzięki niej mamy za sobą pierwsze nocnikowe sukcesy. Nocnik nad nocnikami. Dziewczynka. Alony Frankel to zabawna opowieść o Basi, jej mamie i zaskakującym prezentem od babci Basi. „Może to wazon na kwiaty? Nie to nie wazon na kwiaty. Może to wanienka dla ptaków? Nie to nie wanienka dla ptaków. To nocnik” – tak zostaje przedstawiony nowy, nieznany dotąd Basi przedmiot, pięknie zapakowany przez babcię. Basia siada na nowy nabytek i… nic. Zatem do czego to coś służy? Po kilku próbach i całej stronie „i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała…” w nocniku Basi ląduje siusiu i kupa. Duma rozpiera Basię i mamę Basi. U nas ta krótka książeczka była strzałem w dziesiątkę. Dziubdziub, za przykładem Basi siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała, i siedziała… na swoim zielonym nocniczku, aż w końcu nocniczek wypełnił się. Dumna wylała zawartośc nocniczka do sedesu i samodzielnie spuściła wodę.
Wiem, ze jeszcze długa droga przed nami, ale „pierwsze koty za płoty”. Ale przecież mamy jeszcze czas! Gdy Dziubdziub będzie gotowa, to na pewno nauka nocnikowania przebiegnie gładko i szybko (no dobra, przynajmniej głęboko w to wierzę, a ponoć wiara potrafi góry przenosić…). 




A w planach mamy jeszcze zakup jednej „gównianej” książeczki, o której wiele już słyszałam dobrego, czyli Ja już potrafię. O sukcesie na sedesie. A może Wy coś ciekawego możecie polecić w tej tematyce? Nie tylko dla dziecka, ale też do poczytania dla mnie (wszak rodzic tez musi się kształcić w tym kierunku…).


Post powstał w ramach projektu "Przygody z książką 2" :

https://dzikajablon.wordpress.com/2015/04/10/przygody-z-ksiazka-druga-edycja-projektu/

12 komentarzy:

  1. miałam okazję czytać nocnik nad nocnikami - świetna książeczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) Moja Isia jest nią zauroczona :)

      Usuń
  2. Nas też czeka odpieluchowanie. Choć ten temat już znany Krzysiowi, bo nocnik od dawna w domu i wielokrotnie z niego korzystał. Jednak nie woła kiedy ma taką potrzebę. Muszę zaopatrzyć się w jakąś książeczkę tego typu, w kilka par majtek, dużą dawkę cierpliwości i próbować. Może jak się przesika i poczuję niekomfortowo to zrozumie, że trzeba wołać siusiu zanim się je zrobi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukasz książeczki, to polecam Nocnik nad nocnikami. Chłopiec :) Choć wiem, że każde dziecko jest inne i na Twojego Szkraba ta książeczka może w ogóle nie zadziałać ;)

      Usuń
  3. ten żwirek kotów jest już chyba wszędzie, nawet w internecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas ksiązeczek nocnikowych trochę było- Misia Marysia żegna pieluszkę, Nocnik nad nocnikami...a dalej walczymy :) Książki są fajne bardzo mi się podobają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misia Marysia też jest fajna :-) Szkoda że samo czytanie takich książeczek nie jest cudownym sposobem na naukę korzystania z nocniczka ;-)

      Usuń
  5. Jejku, do dziecka mim jeszcze daleko i pewnie dlatego nigdy wcześniej się nie spotkałam z takimi książeczkami. Powiem więcej, nigdy nie wpadłabym na to, że coś takiego może istnieć! Chyba czas zacząć czytać blogi mam, bo widzę, że jak przyjdzie mój czas, to będę miała kupę zaległości w tych tematach ;)
    teorakobiety.blogspotcom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy przyjdzie Twój czas, będziesz i tak uczyć się wszystkiego na bieżąco, tak jak ja :) Ja też o tego typu książeczka wcześniej nie miałam pojęcia.

      Usuń
  6. Nocnik nad nocnikami rządzi! ;) Miętus zna już na pamięć. Niestety nie do końca ta znajomość przekłada się na praktykę a malutki braciszek w domu nie ułatwia zadania, bo "dzidziuś ma pieluchę, ja też chcę być dzidziuś". Bardzo fajnie się nam czytało jeszcze "Basia Franek i pieluszka", choć my akurat szczególnymi fanami Basi nie jesteśmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My Basi nawet nie znamy, choć przeglądałam w księgarni tą książeczkę, o której piszesz. Na razie jakoś mnie nie zachwyciła, choć nie wiem jak by do niej podeszła Isia :)

      Usuń