poniedziałek, 24 października 2016

Na początku był chaos...



Nie ukrywam (bo i ciężko byłoby to ukryć przed okiem innych), że mój dom od dłuższego czasu tonie w chaosie. Rzeczy same wychodzą na środek salonu, tam się zadomawiają i zostają, póki nie najdzie mnie nagła ochota/potrzeba na sprzątanie. Wtedy wszystko przenoszę, układam, upycham w różnych miejscach, niewidocznych dla oczu. Przy okazji wściekam się niemiłosiernie, bo gdzie nie zajrzę, trzeba posprzątać. Ale akcja się od czasu do czasu odbywa… I nastaje porządek… na chwilę… Bo chaos pozostaje… Wystarczy otworzyć pierwszą z brzegu szufladę, szafkę lub schowek (do którego, nomen omen, trafia niemal wszystko, co jest aktualnie nie używane), aby się o tym przekonać. Są dni, że trafia mnie ciężki szlag z tego powodu. Tym bardziej, że w bardzo krótkim czasie chaos próbuje się uwolnić z wszelkich zakamarków i znów wypełza na środek salonu.

Kanapowy chaos...
Skąd się bierze chaos?
Są dwie przyczyny takiego stanu (obie równie ważne): nadmiar rzeczy w domu i… co niektórym mogłoby się wydawać nieco dziwne, chaos we własnym wnętrzu… Zajmijmy się najpierw tą pierwszą przyczyną, która jest chyba nieco łatwiejsza do zlikwidowania. Człowiek od zarania dziejów ma naturę zbieracza. Zanim nauczył się polować na zwierzynę, żeby nie umrzeć z głodu, był zmuszony zbierać jedzenie w lasach, na łąkach i wszędzie tam, gdzie aktualnie żył. A i później, gdy potrafił już zrobić włócznię, niezbędną do zdobycia obiadu, zbierał chociażby drewno na ognisko. Również wtedy, gdy osiadł na roli i zaczął już uprawiać ziemię, zbierał plony swoich działań. Czyli generalnie można stwierdzić, że życie ludzi opierało się na zbieraniu. Opierało się i… no cóż, wciąż się opiera… Wystarczy spojrzeć na to, ile mamy rzeczy, których nie używamy, nie potrzebujemy, które trzymamy z sentymentu, bo szkoda wyrzucić, bo jeszcze może się przyda, bo…, bo…, bo… Zbieramy, gromadzimy, chomikujemy, składujemy... Ciężko jest walczyć z naturą... Dokładnie tak to wygląda w moim domu. Mam mnóstwo zbędnych rzeczy, które tylko go zagracają, a których szkoda mi wyrzucić, bo są dla mnie jakąś pamiątką lub prezentem od kogoś. Wszak ponoć prezentów się nie wyrzuca. I przez lata gromadzą się te rzeczy, poupychane w zakamarkach i coraz częściej wychodzą na środek salonu.

Chaos we wnętrzu…
Cóż, nie da się oddzielić domowego chaosu, od tego, który jest w sercu i głowie gospodyni. Jeśli w życiu pozostaje coś nieuporządkowane (czy to z dalszej czy z bliższej przeszłości), to wychodzi na zewnątrz. Najczęściej w postaci domowego nieporządku. No dobra, są osoby, które mając ogromny bałagan w sobie, kamuflują go pedantycznym porządkiem w swoim otoczeniu. Ale przyznajmy szczerze - ile jest takich osób? Tak czy inaczej, nieporządek wewnętrzny, zawsze, ale to zawsze się jakoś uzewnętrznia (pal sześć jeśli tylko w postaci domowego bajzlu, gorzej, gdy w postaci jakichś poważnych chorób...). Poza tym, jeżeli brakuje poczucia własnej wartości i pewności siebie, czymś ten brak trzeba wypełnić. Życie nie znosi pustki! Zatem zazwyczaj to, czego nam brakuje wypełniamy przedmiotami, które piętrzą się i nawarstwiają, jak nieprzepracowane problemy. I nie ma znaczenia czy te przedmioty są w chaosie czy pedantycznie ułożone pod linijkę. W większości są tylko wypełnieniem pustki, jaka tkwi w sercu.

Jak sobie poradzić z chaosem?
Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę z tego, że chaos nie pojawia się znikąd. Szczególnie ten chaos, który siedzi utkwiony gdzieś głęboko w nas. A skoro jest "skądś", to trzeba to "skądś" znaleźć. Najczęściej znaleźć w sobie. Nie jest to proste i zazwyczaj oznacza długą i ciężką pracę (a nawet walkę) nad sobą i o siebie. Niejednokrotnie musi się oprzeć o pomoc specjalisty. Radzenie sobie z nieporządkiem zewnętrznym jest równie trudne, jak rozwiązywanie swoich wewnętrznych problemów. Przede wszystkim dlatego, że oba chaosy zazwyczaj są ze sobą bardzo związane. Poza tym, takie codzienne sprzątanie w domu zazwyczaj opiera się na ogarnięciu tego, co jest na wierzchu i pochowaniu rzeczy, które nie powinny leżeć na widoku. Ale to de facto nie powoduje, że nieporządek znika. On tylko zmienia swoje miejsce. Co zatem zrobić, by było łatwiej sprzątać i żeby nie mieć wrażenia, że „sprzątam i sprzątam, a i tak non stop jest bałagan”? Gdy chcesz się pozbyć chaosu w domu, zacznij po prostu pozbywać się zbędnych przedmiotów. Oczywiście nie wszystkich od razu, bo możesz doznać szoku, a panowie odbierający śmieci będą mieć problem z opróżnieniem kosza. Najlepiej zrobić to małymi kroczkami, np. jedno pomieszczenie lub wręcz jedna szafka dziennie. Przejrzyj rzeczy, które są w tej szafce i zadaj sobie pytania dotyczące każdej z nich: kiedy ostatnio tego użyłam? czy rzeczywiście tego potrzebuję? czy chcę to mieć i dlaczego? Jeśli odpowiedzi świadczą o tym, że jest to rzecz w stylu „bo może się jeszcze przyda” albo „bo dostałam od koleżanki z podstawówki”, a tak naprawdę zagracająca Twój dom, to ją wyrzuć lub oddaj osobie, której się rzeczywiście przyda tu i teraz. Takie powolne, stopniowe ogarnianie chaosu w domu, jest doskonałym wstępem do uporządkowania własnego wnętrza. Tak twierdzą psychologowie. I przyznam, że jestem im nawet skłonna uwierzyć.

Ogarniam chaos!
Zatem czas się wziąć za ogarnianie chaosu! Najpierw w domu… Stawiam sobie zatem wyzwanie: co najmniej dwa dni w tygodniu, po 15-30 minut, do Świąt Bożego Narodzenia, poświęcę na likwidację chaosu w moim domu… Kto wie, może dzięki temu, uda mi się uporządkować też swoją głowę i serce… A jeśli nie, to chociaż będę miała porządnie wysprzątany dom na święta!

Czy ktoś ma chęć przyłączyć się do wyzwania? Dajcie znać… Za jakiś czas będziemy mogli wspólnie zweryfikować nasze postępy, sprawdzić jak sobie radzimy z chaosem i wspierać się w dalszym działaniu…

5 komentarzy:

  1. Witaj! Choć daleko mi do pedantki, nie mogę się odnaleźć w bałaganie. Uporządkowana przestrzeń= porządek w głowie, inaczej nie umiem żyć. Nadmiar rzeczy mnie przytłacza, dlatego od jakiegoś już czasu też pozbywam się regularnie zbędnych rzeczy i ograniczam zakupy do niezbędnego minimum.
    P.S. Miałam pomysł na taki sam tytuł posta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczenie rzeczy, a tym samym konsumpcjonizmu jest rzeczywiście najlepszym sposobem na porządek w głowie. A co do tytułu - to, że Cię ubiegłam, nie znaczy, że nie możesz takiego tytułu wykorzystać. Na pewno nie jesteśmy jedyne i oryginalne w tym zdaniu - patrz Biblia ;)

      Usuń
  2. Mój chaos domowy jest ogarnięty gorzej z tym wewnętrznym ale to inna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz trochę "prościej", bo do ogarnięcia tylko jeden chaos a nie dwa ;)

      Usuń
  3. dla mnie chaos jest nie do ogarnięcia - nie umiem w nim funkcjonować, na szczęście mój Syn również :D

    OdpowiedzUsuń