wtorek, 6 października 2015

Dziecko z bliska

Wczoraj, 5 października, rozpoczął się Międzynarodowy Tydzień Bliskości. Brzmi ciekawie? I takie jest... I nie zupełnie chodzi tu o bliskość w takim rozumieniu, w jakim większości się to słowo kojarzy. No właśnie... Z czym kojarzy się słowo bliskość? Dla mnie bliskość to obecność drugiej osoby zarówno ta fizyczna, jak i duchowa, słuchanie, przytulanie, czułość. To także szacunek odmienności poglądów i akceptacja drugiej osoby takiej, jaką jest. Pewnie Ty, Drogi Czytelniku mógłbyś dopisać jeszcze parę innych określeń dla bliskości. I... wszystkie z nich będą dobre... Co w takim razie jest takiego specyficznego w Międzynarodowym Tygodniu Bliskości? Odpowiedź jest krótka, choć nie taka prosta, jakby się wydawało: Rodzicielstwo Bliskości...

Już słyszę głosy niektórych (niezorientowanych): kolejna zwolenniczka bezstresowego wychowania! Jeśli uważasz, że naprawdę istnieje coś takiego, jak wychowanie bez stresu... to nie czytaj dalej, bo i tak Cię nie przekonam (a właściwie, to nawet nie będę próbowała). Rodzicielstwo bliskości (ang. attachment parenting) to podejście do rodzicielstwa w oparciu o teorię więzi, przedstawioną w latach pięćdziesiątych XX wieku przez Johna Bowlby'ego i Mary Ainsworth. Mówi ona o tym, że dziecko przywiązuje się do opiekunów nie dlatego, że przyzwyczaja się do przyjemności, ale dlatego, że jest to jego wrodzona skłonność do nawiązywania więzi z ludźmi, czyli mówiąc bardziej po "naszemu", człowiek jest istotą społeczną, której potrzebne jest przywiązanie do prawidłowego rozwoju. Rodzicielstwa bliskości nie można zatem nazwać metodą wychowawczą, lecz bardziej stylem życia, który pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb każdego z nas. Jest to sposób patrzenia na relacje między dziećmi i dorosłymi, oparte przede wszystkim na miłości, ale również na wzajemnym szacunku i zaufaniu oraz zrozumienie tego, czym jest rozwój. Pokazuje, że podstawą wychowania nie musi być strach. Tak naprawdę rodzicielstwo bliskości jest najstarszym sposobem opiekowania się potomstwem, rozpowszechnionym również w świecie zwierząt (choć oczywiście w zupełnie innej formie). Od zarania dziejów ludzie w ten sposób zajmowali się swoimi dziećmi i robili to zupełnie instynktownie. Można więc powiedzieć, że rodzicielstwo bliskości jest bardziej atawizmem niż "nowinką" i dzięki temu jest bardziej naturalny i...bliski człowiekowi. Ta filozofia życia opiera się o kilka filarów, jakimi są: więź uczuciowa od momentu narodzin, karmienie piersią, noszenie i przytulanie, zapewnienie bezpieczeństwa snu również pod względem emocjonalnym, wrażliwość na płacz dziecka, jako sposobu jego komunikacji ze światem, praktykowanie pozytywnej dyscypliny oraz zachowanie równowagi w życiu osobistym i rodzinnym. Mówiąc w skrócie, rodzicielstwo bliskości można właściwie stosować instynktownie, pod warunkiem, że słucha się swojego wewnętrznego głosu, a nie wszystkich tych, którzy najlepiej wiedzą jak wychować moje dziecko. Bo dla własnego dziecka jestem najlepszą mamą/tatą, ale nie muszę być perfekcyjna.

fot. Monika Es Photography
Muszę jeszcze wyjaśnić tytuł postu... Dziecko z bliska jest to również tytuł książki autorstwa Agnieszki Stein, która jest psychologiem propagującym rodzicielstwo bliskości i pokazującym jak można tworzyć i wzmacniać więź między rodzicem a dzieckiem. Wiadomości, które przedstawiłam zostały przeze mnie zaczerpnięte z tej właśnie publikacji, którą szczerze polecam wszystkim tym, którzy chcą zgłębiać tajniki rodzicielstwa bliskości.
Tym wpisem planuję również zapoczątkować cykl związany z rozwojem i wychowaniem dziecka w duchu rodzicielstwa bliskości. Oczywiście będzie on oparty o literaturę i własne przemyślenia. Jako, że nie jestem psychologiem, na pewno będę się powoływać na mądrzejszych ode mnie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam taka tematyka...

2 komentarze:

  1. Książkę posiadam i czytam. Byłam też na warsztatach z Panią Agnieszką Stein, bardzo ciekawa osobowość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu rodzicowi, który chce świadomie wychowywać własne dziecko...

    OdpowiedzUsuń