czwartek, 7 maja 2015

Majówka z jogą

Czym jest joga? Odpowiedź na to pytanie jest z jednej strony bardzo prosta. Wystarczy zajrzeć do wikipedii, żeby znaleźć bardzo obszerną informację. Z drugiej jednak strony, joga jest pojęciem na tyle szerokim, że w jednym zdaniu trudno wyjaśnić czym jest. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, więc nawet nie będę próbowała przedstawiać oficjalnego wyjaśnienia pojęcia. Mogę jedynie powiedzieć czym dla mnie jest joga. Niektórzy twierdzą, że to religia. Nic podobnego! Joga jest drogą, filozofią, która pozwala łączyć świat cielesny z duchowym, pozwala rozwijać się holistycznie, ale absolutnie nie jest religią. Najlepszym przykładem jest katolicki ksiądz Joseph Pereira, który jest jednocześnie nauczycielem jogi. Z powodzeniem łączy służbę Bogu i Kościołowi z praktykowaniem jogi, a jego motto w praktyce jogi brzmi „Łaska realizuje się w ciele”. Zatem joga to nie religia czy sekta. Joga otwiera, a nie zamyka. Otwiera na świat, na ludzi, na życie i na siebie samego. Podstawowym „przykazaniem” w filozofii jogi jest nie krzywdzenie innych, ale i siebie. Przez praktykę asan (czyli pozycji jogi), pranajamę (ćwiczenia oddechowe) oraz medytację, można rozwijać swoją wrażliwość na świat wewnętrzny i zewnętrzny. I tym właśnie dla mnie jest joga. Rozwijaniem siebie… Dzięki niej lepiej się czuję w moim własnym ciele, zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej czy duchowej.

No dobra, nie jestem taką joginką „z prawdziwego zdarzenia”, bo nie praktykuję codziennie (wykręcam się zazwyczaj brakiem czasu, ale prawda jest taka, że mi się nie zawsze chce), a regularność mojej praktyki ogranicza się do cotygodniowych (ostatnio) zajęć grupowych z moją ukochaną nauczycielką jogi, Moniką. Ale powiem Wam w sekrecie, że gdy zrobiłam sobie 3-miesięczną przerwę w praktyce, to… czegoś mi brakowało… Moje gnaty nagle zaczęły trzeszczeć, gdy rano wstawałam z łóżka, kręgosłup zaczynał boleć przy dłuższym staniu, czy noszeniu Dziubdziuba (a ona już nie jest lekka… 12 kg, to już jest całkiem spory ciężar do noszenia na rękach), a psychicznie zaczynało mnie „nosić” (i lepiej tego nie ujmę, bo nie znam lepszego określenia). I dzięki temu wiem, jak ważna jest dla mnie, nawet średnio regularna, praktyka. Joga daje mi coś więcej niż dawkę ruchu (co przy moim temperamencie jest to oczywiście niezbędne). Joga daje mi równowagę i pomaga z dystansem spojrzeć na siebie i na to, co się dzieje w moim życiu. Daje mi też cudowne znajomości, bo jogini, to z reguły ludzie otwarci, przyjaźni i bardzo sympatyczni, a przebywanie w ich towarzystwie ubogaca i uprzyjemnia codzienność.

Okazało się, że joga jest dla mnie też świetnym sposobem spędzania wolnego czasu. Obok nurkowania (mojej pierwszej i wielkiej miłości), jest czymś, co daje mi wytchnienie od codzienności, możliwość zatrzymania się i pobycia ze sobą. I między innymi dlatego majowy weekend spędziłam z rodzinką na warsztatach jogi w Galinach, prowadzonych właśnie przez Monikę. I choć był to wyjazd rodzinny, to z rodzinką spędziłam niewiele czasu. Przez sześć godzin dziennie wykręcałam swoje ciało w każdą możliwą stronę na macie do jogi, a reszta rodzinki zajmowała się sobą. Na szczęście miejsce, gdzie odbywał się warsztat, czyli Pałac i Folwark Galiny, jest bardzo przyjazne dzieciom. Dlatego każdy z nas mógł znaleźć coś dla siebie. Ja w ciągu tych czterech dni znalazłam czas tylko dla siebie (wieczorami, gdy mała spała, udało mi się nawet poczytać i podziergać bransoletkę z koralików). Zaś Dziubdziub z Panem Tatą znaleźli tysiące możliwości zabaw w specjalnie przygotowanym pokoju dla dzieciaków, w stajni, na Farmie Zwierząt Miniaturowych i na placu zabaw. Dziubdziub była wniebowzięta mogąc głaskać i przytulać konie, osiołki, kucyki czy kozy. I mimo, że ona taka malutka, a konie taaakie duże, wcale nie czuła przed nimi strachu. Wręcz przeciwnie, im bardziej skubały ją w głowę, tym więcej było frajdy. Trzeba przyznać, że odwagi jej nie brakuje…

Folwark w pełnej krasie.
W pokoju zabaw dla dzieci.
Chwila wypoczynku podczas spaceru.
W magnoliach...
W forsycjach...
Farma Zwierząt Miniaturowych.
O! Koza!!
Osiołku, chcesz spróbować mojego kwiatka na czapce?
Kocham konie!
I wcale się ich nie boję.
Szaleństwa na trawie.
Mówiąc krótko… wypoczęłam… Może nie fizycznie, bo po powrocie bolał mnie każdy mięsień („mały palec też chce ćwiczyć jogę”, jak mawia Monika, więc mój zacięcie ją ćwiczył…). Ta majówka z jogą doładowała moje akumulatorki i dała siłę do powrotu do codzienności. No lubię jogować… Bardzo!

A Wy jakie macie doświadczenia z jogą? A jeśli nie praktykujecie jogi, to czy uprawiacie jakieś inne formy ruchu? Lubicie aktywnie spędzać czas?

4 komentarze:

  1. ale tam ślicznie!!! koniecznie się muszę kiedys wybrać ;-) nie mma odwagi wybrać się na jogę. a i w skupieniu nie potrafię wysiedzic nawet minutki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu joga byla dla mnie bardzo ważna byla częścią mojego zycia. Dzisiaj nie mam na nią czasu a i moje cialo zapomnialo juz jak to jest jogowac

    OdpowiedzUsuń
  3. Od trzech lat praktykuje vinyasa power yogę. Też życie przeszkadza, ale staram się zaliczyć 3x w tygodniu zajęcia. To moja miłość od pierwszego treningu. Miód na mięśnie i co najważniejsze głowę. To jak yoga koi emocje i stres jest nieporównywalne z niczym innym.

    OdpowiedzUsuń
  4. z jogą jest tak - każdy wie co to, wszyscy myślą że to łatwizna a w rzeczywistości podejrzewam (bo sama nie próbowałam) że potrafi wskazać nam na naszym ciele mięśnie o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia ;) może kiedyś się skuszę. A Galiny - cudnie tam! również polecam to miejsce.

    OdpowiedzUsuń