wtorek, 17 lutego 2015

Pierwszy bal!

Kiedyś musi być ten pierwszy raz. A pierwszy bal, to zawsze nie lada przeżycie. Pamiętacie swoje pierwsze bale? Bal przebierańców w przedszkolu? Bal na zakończenie szkoły podstawowej? A może studniówka? Połowinki? Bal magisterski? Bal sylwestrowy lub karnawałowy? Pewni mogłabym jeszcze tak wymieniać... Każdy z nas ten pierwszy bal przeżył kiedy indziej i inaczej. Niezależnie od tego, czy ten pierwszy bal był w przedszkolu czy w klasie maturalnej, wart jest zapamiętania i uwiecznienia w sercu i w pamięci.
Dziubdziub swój pierwszy bal ma już za sobą i choć ona sama go nie będzie pamiętała, ja będę jej wspomnieniem i pamięcią z tego wydarzenia.


Moja Wróżka!
Pierwszy bal karnawałowy Dziubdziuba. Taki najprawdziwszy: w ciekawych strojach, z mnóstwem atrakcyjnych zabaw, tańcami i poczęstunkiem. Zorganizowany był przez Domifikę i było wszystko, co na prawdziwym balu być musi, a o czym przed chwilą wspomniałam. Do Księgarni za rogiem, dzieci przybyły w towarzystwie rodziców, w doskonałych humorach i pięknie poprzebierane. Na bal stawili się Biedronka, Motylek, Aniołek, Ślimak (który domek zostawił w szatni), Myszka Miki, Kotek, Księżniczka i oczywiście moja ukochana, piękna Wróżka (mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam). Sama ciocia Dominika, na czas balu przeistoczyła się w Księżniczkę, choć moim zdaniem powinna raczej mieć strój Czarodziejki, bo wyczarowywała mnóstwo różnych ciekawych zabaw. Były tańce (ech... Kaczuchy... Pamiętacie je z dzieciństwa?) i śpiewy. Do rączek małych balowiczów co chwilę trafiały inne gadżety, a to woreczki szmaciane, a to drewniane grzechotki lub gumowe kółka, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przeistaczały się w okulary lub kierownice lśniących, sportowych samochodów. Była lampa, która mieniła się na suficie i podłodze mnóstwem kolorowych światełek i tysiące delikatnych baniek mydlanych. A na koniec był pyszny poczęstunek, przygotowany przez najlepszych kucharzy świata, czyli przez rodziców.






To dopiero był bal nad bale! Pierwszy bal Dziubdziuba...



Ps. Wszystkie zajęcia u Domifiki są równie fascynujące, jak ten środowy bal karnawałowy. A miejsce, w którym się odbywają, czyli Księgarnia za rogiem, to miejsce magiczne. Wypełnione najpiękniejszymi książkami dla dzieci w różnym wieku i miłością do książek. To miejsce, które uczy, że świat zamknięty na kartach książki jest otwartą przestrzenią. Ja zakochałam się w tym miejscu od pierwszej wizyty... Dominika, stworzyłaś miejsce z duszą. Dziękuję!

Ps 2. Wybaczcie mi jakość zdjęć, ale moja komórka niestety nie jest profesjonalnym aparatem... A poza tym, wolałam bawić się z dziećmi niż robić za paparazzo. Myślę, że to rozumiecie... Ponadto, dziękuję rodzicom dzieci biorących udział w balu za zgodę na publikację zdjęć z wizerunkami ich pociech.

4 komentarze: