Dziś kolejna odsłona projektu Dziecko na Warsztat 3. Przyznam szczerze, że temat przypisany na ten miesiąc nieco mnie przeraził -
Astronomia. No bo jak powiedzieć dwuletniemu dziecku o czymś tak abstrakcyjnym jak KOSMOS. No nie da się! Ono i tak nie zrozumie! - to były moje pierwsze myśli, jakie nasuwały mi się po przeczytaniu tematu. Niestety grzebanie w internecie, szukanie inspiracji naokoło, tylko pogłębiało moją frustrację... Wszelkie zabawy, jakie znajdowałam były przeznaczone dla przedszkolaków i to nieco starszych niż Dziubdziub, więc powoli traciłam nadzieję, że coś się uda wykrzesać z tego kosmicznego zagadnienia. A jednak...
Z pomocą przyszła, przez przypadek znaleziona w sklepie książeczka
100 faktów. Kosmos. I zmiana mojego nastawienia z "nie da się" na "bawmy się, a może coś z tego wyjdzie". Dalej poszło samo... I WYSZŁO! Z resztą przeczytajcie sami, jak można uczyć takiego malucha rzeczy, wydawałoby się na zbyt wysokim poziomie abstrakcji.
Nasz warsztat, a może raczej powinna zacząć tak: Naszą astronomiczną zabawę zaczęliśmy wspólnym czytaniem książki o kosmosie. Szybko okazało się, że temat Słońca, Księżyca, Ziemi, planet, gwiazd, statków kosmicznych i astronautów, bardzo przypadł do gustu Dziubdziubowi. A ja i Dziubdziubowy Tata nagle doszliśmy do wniosku, że sami się przy tym wiele uczymy. Wszak szkolna wiedza o kosmosie wcale nie jest zbyt szeroka (śmiem nawet nieśmiało powiedzieć, że jest nikła, ale o tym sza..., bo jeszcze dowiedzą się moi nauczyciele...).
|
Saturn. |
|
Wieeelki księżyc. |
Poszliśmy "za ciosem" i następnego dnia zrobiliśmy sobie wycieczkę do Planetarium na film
Ziemia, Księżyc i Słońce. Sympatyczny kojot oprowadzał nas po podstawach niebieskiej wiedzy. Mówił o tym dlaczego słońce wschodzi i zachodzi, co to jest zaćmienie słońca i księżyca, dlaczego księżyc zmienia kształt, co na księżycu robił Neil Armstrong i o wielu innych ciekawostkach. Mimo, że seans jest przeznaczony dla dzieci 5+, z czystym sumieniem polecamy go również młodszym widzom. Po wielokrotnych okrzykach "ŁAŁ!' i opowiadaniu, że Ziemia to planeta, a Księżyc świeci nie tylko w nocy, a w dzień go po prostu nie widać, mogę z całą stanowczością stwierdzić, że nawet takie maluchy, jak Dziubdziub są w stanie zrozumieć takie abstrakcyjne kosmiczne zagadnienia (oczywiście bardzo wybiórczo, ale nie spodziewajmy się opowieści na temat teorii czarnych dziur). Smutne jest tylko jedno... Tego dnia w Planetarium na seansie filmowym byliśmy sami... Cała sala dla naszej trójki - to było dla nas bardzo wygodne, ale... czy naprawdę ludzie nie próbują pokazywać dzieciom czegoś fajniejszego i bardziej rozwijającego niż kreskówki w telewizji?
|
W Planetarium |
|
Kadr z filmu Ziemia, Księżyc i słońce |
|
Kadr z filmu Ziemia, Księżyc i słońce |
|
Huston, mamy problem! |
Reszta warsztatu to wieeelki bałagan w domu i oczywiście wieeelka frajda dla całej rodzinki. Przecież najlepsza zabawa jest wtedy, gdy można wybrudzić siebie i wszystko wokół!
Najpierw stworzyliśmy kosmiczną makietę. Na podłodze wylądował duży karton, a w ruch poszły farby, pędzle i wcześniej wydrukowane i powycinane zdjęcia Księżyca, Ziemi i gwiazd. Malowaliśmy i naklejaliśmy, tworząc nasze wspólne arcydzieło.
|
Kosmiczni artyści przy pracy... |
|
Tu powinna być ta gwiazda... |
|
Nieboskłon gotowy do eksploracji. |
|
Ten Księżyc jest niebezpiecznie blisko Ziemi! |
No ale, żeby oglądać niebo i to co w nim się kryje, potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. Nie było innego wyjścia, jak tylko wyprodukować (pewnie z czasem to opatentujemy) własną lunetę do obserwacji nieboskłonu. Wystarczyły do tego rurki po papierowych ręcznikach kuchennych i folia aluminiowa, która szczelnie je owinęła. Przez taki profesjonalny sprzęt mogliśmy obserwować to, co pojawiło się na naszym domowym niebie. Dodatkową atrakcją, którą odłożyliśmy na wieczór, było porobienie dziurek w makiecie i podświetlenie jej od tyłu. Przez lunetę można było dzięki temu, oglądać prawdziwie świecące gwiazdy. A że pogoda była tego wieczoru łaskawa, nasze lunety przydały się do eksplorowania nieboskłonu przez okno - księżyc prawie w pełni wyglądał imponująco.
|
Czyżby to nowe obiekty kosmiczne? |
|
O, jednak jest życie na innych planetach! |
Gdy już kosmiczna makieta była gotowa, zabraliśmy się za zrobienie gwiezdnej kuli. Do słoika nalałam wodę, a Dziubdziub wsypywała do niej gwiazdki, brokat, kulki folii aluminiowej i wiele innych drobiazgów. Po zakręceniu słoika i przemieszaniu zawartości, ujrzeliśmy tańczące i mieniące się gwiazdy (zupełnie jak w tych zimowych szklanych kulach, w których pada śnieg po potrząśnięciu). Rozsypane po podłodze gwiezdne konfetti i brokat były z kolei inspiracją do stworzenia kolejnego dzieła, czyli obrazu rozgwieżdżonego nieba. Czarną kartkę z bloku technicznego posmarowaliśmy klejem i... po prostu przyłożyliśmy ją do podłogi. Praca wisi teraz dumnie na lodówce w kuchni (ciekawe kiedy zacznę się wściekać na obsypujący się z niej brokat...).
|
Yupi! Ale brokatu! |
|
Sypać, sypać, sypać... |
|
Gwiezdna kula gotowa... |
|
Nie, nie, jeszcze czegoś tu brakuje... |
|
Może jeszcze tą gwiazdkę wrzucę do środka, co? |
|
Gwiezdny pył zgarnięty z podłogi. Czyż nie jest piękny? |
Były jeszcze kosmiczne kolorowanki. A w zanadrzu czeka jeszcze książeczka z naklejkami, ale... to zostawiliśmy na później, bo "co za dużo, to nie zdrowo".
|
Hmmm... Ten statek kosmiczny będzie czerwony. |
I tak z niezmiernie trudnego i niemożliwego do zrealizowania zadania astronomicznego, wyszła doskonała zabawa dla całej rodziny. Co nam dał ten warsztat? Sporo wiedzy na temat kosmosu, oczywiście w bardzo podstawowym zakresie, nowe doświadczenia, ale przede wszystkim mnóstwo radości i kolejną możliwość integracji rodziny. Wspólna zabawa zawsze buduje bliskość i więź. Warto zatem czasem pokusić się o zrobienie czegoś, co początkowo wydaje się awykonale. Jeśli robimy to razem, wszyscy na tym zyskują.
Warsztat powstał w ramach projektu Dziecko na Warsztat 3. Zapraszam do pozostałych uczestniczek projektu (wystarczy kliknąć w wybrane logo na mapie). Może znajdziecie tam jakieś inspirujące zabawy z dziećmi do wykorzystania w domu. Ja sama też z chęcią zagłębie się w lekturze...
Swietnie wam wyszlo;) a corcia taki aniolek
OdpowiedzUsuńsuper! I malucha można wciągnąć w KOSMOS :)
OdpowiedzUsuńMoże :)
UsuńZa to właśnie kocham ten warsztat, bo okazuje się, że każdy temat da się jakoś ugryźć i dziecku pokazać, nawet temu najmniejszemu :D
OdpowiedzUsuńTak w ogóle mam takie przemyślenie od dawna, że dorośli mają ogromną tendencję do niedoceniania dzieci, a one przecież są cwane i wiele potrafią zrozumieć, nawet jeśli jeszcze nie mówią :)
Warsztat wyszedł Wam pięknie, bardzo brokatowo, planetarnie i kolorowo ^_^ U nas również miłość do mieniących się gwiazd wykwitła przy tym warsztacie. Pięknie :)
Myślę, że tu nie tyle chodzi o niedocenianie dzieci, co o nadmiar ambicji u nas. "Ma być NAJLEPSZY warsztat ever..." A wystarczy pomyśleć, że ma być najlepszy warsztat dla mojego dziecka i nie myśleć o tym czy innym się spodoba i jak wypadniemy w "rankingach" :)
UsuńSuper warsztat
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńU nas by tata nie wytrzymał brokatu na podłodze, haha...ale zakładam, że synowi by się podobało! :)
OdpowiedzUsuńHahaha... Spróbujcie z różowym brokatem... Może się przełamie ;)
UsuńTaka gwiezdna kula to jest coś. Moje marzenie jeszcze z dziecięcych lat :) Bardzo udany ten Wasz warsztat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
www.zakreconybelfer.blogspot.com
Dziękujemy! A kula jak widać niezbyt trudna do zrobienia :)
UsuńKreatywnie i ciekawie:-) daliscie rade ogarnac wszechswiat;-)
OdpowiedzUsuńWszystko się da, jak się chce ;)
UsuńGwiezdny pył wyszedł Wam kosmiczny! A do planetarium niedługo wybieramy się i my.
OdpowiedzUsuńPlanetarium polecam! Młoda oglądała film z otwartą buzią (chyba, nie widziałam za dobrze, bo było ciemno ;) )
UsuńAle u Was fajnie :-) Super warsztat Wam wyszedł !
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńTeż mi się marzy wizyta w Planetarium... Ale to już trzeba kilkadziesiąt km pokonać więc może kiedyś... ;-)
OdpowiedzUsuńA ogólnie Wasz warsztat wyszedł super... Kosmiczna abstrakcja i bałagan :-)
No my mamy Planetarium w naszym mieście, więc jest łatwiej :) Dziwi mnie tylko, że olsztyniacy nie chodzą...
UsuńLuneta do obserwacji pierwsza klasa! świetne zabawy wam wyszły
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Luneta jest wciąż w użyciu. Tylko udoskonaliliśmy nasz domowy nieboskłon o świecące kolorowo gwiazdki (dzięki lampkom choinkowym) :)
UsuńPieknie wyszlo! A o tym, ze zabawa byla swietna najlepiej swiadczy usmiech (slicznej!!!) corci. Brawo!
OdpowiedzUsuńBawiliśmy się doskonale! A najlepsze oczywiście było brudzenie się ;)
UsuńSuper wyszło, najlepsze zabawy z brokatem-cały dom się mieni ;)
OdpowiedzUsuńHihi... A później sprzątania na miesiąc ;) Może ten porozsypywany brokat wykorzystam jeszcze w przyszłomiesięcznym warsztacie :)
UsuńŚwietny warsztat!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę planetarium, ale już niedługo bo i u nas na dniach otwarto Planetarium, więc czeka nas super przygoda! Bardzo żałuję, że warsztat dotyczący Astronomii nie wypadł choć miesiąc później...
Zawsze można kontynuować poza blogiem. U nas tak było z pierwszym warsztatem - najpierw zrobiliśmy teatrzyk domowy, a później poszliśmy do teatru lalek. Efekt jest taki, że... już mamy zarezerwowane bilety na dwa kolejne przedstawienia i w planie zakup książki (bardziej dla mnie) jak zrobić kukiełki do teatrzyku :) Zatem wszystko przed Wami!
Usuńjuż wyobrażam sobie tą radość ze wspólnej zabawy - cała podłoga brudna więc dziecko na pewno miało pełno radości :D
OdpowiedzUsuńHihi, bo brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko ;)
Usuń