"Matka byłaby zdolna wymyślić szczęście, aby dać je swoim dzieciom." Madeleine Derber
Nie wiem, co czułaś, gdy dowiedziałaś się, że już jestem. Jak to było, gdy nosiłaś mnie przez 9 miesięcy pod sercem, czułaś moje kopniaki pod żebrami i wymiotowałaś do samego porodu (tak opowiadasz...). Nie wiem, co czułaś, gdy się rodziłam. Z Twoich opowieści wynika, że przyszłam na świat szybko i... na pewno nie bezboleśnie (no w to, to nie uwierzę!). Nie wiem, co czułaś, gdy tuliłaś mnie w ramionach i uspokajałaś, gdy miałam kolki albo płakałam z innego powodu. A podobno byłam mocno jęczącym i wiecznie rozwrzeszczanym maluchem. Nie wiem, co czułaś, bo... to czułaś tylko Ty i nikt inny. I nawet jeśli o tym opowiadasz, to nie da się tych uczuć przekazać słowami. A nawet jeśli się da, to... nie da się ich zrozumieć.
Pamiętam jednak, jak siadałaś wieczorami na moim łóżku i śpiewałaś mi i mojemu bratu na dobranoc. Nie kołysanki, lecz piosenki żołnierskie (dzięki temu nauczyłam się patriotyzmu). I nie miała znaczenia jakość wykonania, lecz samo wykonanie. Pamiętam, jak sama nie mając co na siebie włożyć, kupowałaś mi buty lub przydużą kurtkę (żebym mogła ją dłużej ponosić). Powtarzałaś tylko: "muszę sobie kupić buty", których nie kupowałaś, bo portfel okazywał się nie dość wypełniony i nosiłaś te stare, już dawno znoszone. Pamiętam, jak kupowałaś kilka cukierków czekoladowych i sama ich nawet nie ruszałaś, skrzętnie dzieląc je po równo między mnie i brata.
Pamiętam jeszcze wiele sytuacji, których wtedy nie rozumiałam albo które wtedy wydawały mi się oczywiste. Dziś, gdy mam Isię i sama jestem mamą, wszystko mi się rozjaśnia. Już teraz mogę sobie wyobrazić, co wtedy czułaś i potrafię zrozumieć dlaczego rezygnowałaś z tak wielu rzeczy dla mnie i dla moich braci. I to wszystko jest teraz... jeszcze bardziej oczywiste! Już teraz wiem, że to wszystko może pojąć tylko matka. I wiem, że nic nie jest ważniejsze od szczęścia własnego dziecka i że dla tego szczęścia mama jest gotowa poświęcić i oddać wszystko. Wiem, że cieszy się z każdego uśmiechu i sukcesu dziecka i na równi z nim (albo i mocniej) przeżywa jego łzy i porażki. I drży, by nie stała mu się krzywda, gotowa tę krzywdę przyjąć na siebie. I kocha... bezgranicznie i bezwarunkowo...
Wiedziałam o tym od zawsze, ale dziś to rozumiem...
Mamusiu, dziękuję! I kocham Cię nad życie!
:) miłość Mamy to jedyna bezwarunkowa miłość na świecie
OdpowiedzUsuń