Zatem skończyłam słuchać książkę Niny George zatytułowaną "Lawendowy pokój". Ku mojemu przerażeniu, pierwsze rozdziały wskazywały niezbicie, że trafiłam na jeden z ckliwych romansów. No nie lubię tego gatunku literatury... Nie lubię i tyle! Nic nie poradzę na to, że nudzę się czytając o romantycznych uniesieniach bohaterów i nie zamierzam się z tego tłumaczyć... Jako, że jednak nie mam w zwyczaju porzucać zaczętej lektury i wychodzę z założenia, że każdemu należy się druga szansa (a czasem trzecia i czwarta), słuchałam dalej. Jakież było moje zaskoczenie, gdy romansidłowy początek przerodził się w absorbującą powieść o relacjach międzyludzkich, miłości i przyjaźni, o akceptowaniu i godzeniu się z przeszłością oraz kreowaniu przyszłości. A wszystko to przyprawione smakami, zapachami i krajobrazami Francji.
Pięćdziesięcioletni Jean Perdu jest księgarzem, prowadzącym paryską księgarnię na wodzie, o intrygującej nazwie "Apteka literacka". Z ogromną wnikliwością analizuje odwiedzających go klientów i bezbłędnie przepisuje receptę z odpowiednią książką. Niczym prawdziwy farmaceuta, dobiera powieści, które leczą wszelkie dolegliwości duszy. U innych... Jak w starym porzekadle, sęk w tym, że szewc bez butów chodzi. Tu także, główny bohater nie umie poradzić sobie z własną, dość już odległą przeszłością. Jednak wszystko się zmienia, gdy wyrusza na wyprawę, która ma mu pomóc rozliczyć się z tym, co się wydarzyło wiele lat temu. Obecność wielu, na pierwszy rzut oka, nie pasujących do niego osób, pomaga mu stawić czoła demonom przeszłości i uporządkować to, co do tej pory było zamknięte w "lawendowym pokoju".
Powieść to ciekawe studium ludzkich uczuć, doświadczeń i relacji. I choć styl pisarki nie bardzo przypadł mi do gustu (zbyt kwietny język i za bardzo szczegółowe opisy, nazwijmy to "okoliczności przyrody" - ale o gustach się nie dyskutuje...), to z czystym sumieniem mogę polecić ten tytułu wszystkim tym, którzy lubią lekturę wnikającą nieco głębiej niż opowiedziana historia.
Jako, że książka została zakupiona jako audiobook i nie posiadam jej wersji papierowej, więc nie mogę zrobić zdjęcia okładki. Pozwoliłam sobie zatem zaczerpnąć okładkę ze sklepu, w którym dokonałam zakupu, czyli audioteka.pl (aby wszelkie prawa autorskie do zdjęcia zostały zachowane...) |
Nigdy nie słuchałam audiobooka. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńPrzy braku czasu polecam :) Choć, jak napisałam, nic się nie równa czytaniu :)
UsuńJa zrobiłam podejście do tej książki jesienią, ale poddałam się około setnej strony (a niezwykle rzadko się tak poddaję). Bo pomimo obiecującego początku, każda kolejna strona coraz bardziej mnie męczyła, a główny bohater zwyczajnie irytował. Jak dla mnie był zwyczajnie infantylny i nijaki. A opisy wołały o pomstę do nieba. Chyba nawet na blogu przywoływałam chociażby ten: "Manon rozpuściła włosy: opadły jej na nagie piersi, gdy pędziła na swoim pokornym i wyrozumiałym rumaku o niedużych uszach". Po prostu nie dałam rady dłużej :-).
OdpowiedzUsuńAsiu, nie dziwię Ci się :) Książka zamysł ma niezły i myślę, że wielu osobom może się spodobać. Ale opisy rzeczywiście są... ciężkie do zniesienia. Gdybym miała ją czytać, to pewnie zrobiłabym tak jak Ty, a że słuchałam jej głównie jadąc do pracy i z pracy to wysłuchałam do końca. Dlatego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że sam pomysł na książkę jest niezły. Szkoda tylko, że nie wpadł na niego jakiś inny pisarz ;)
Usuń